Polecam dojazd własnym samochodem - łatwiej zwiedzić licznie czekające na nas atrakcje. Można dotrzeć również pociągiem. Wokół Balatonu jest dobrze rozwinięta sieć kolejowa.
Jeśli zdecydujecie się na samochód to upewnijcie się czy i jakie winietki musicie kupić aby korzystać z płatnych dróg w krajach przez jakie jedziecie.
Ponieważ mieszkam na Dolnym Śląsku jadę drogą krajową nr 5 i granicę z Czechami przekraczam w Lubawce. Kieruję się na Hradec Kralove, ale pierwszy przystanek zaliczam na stacji benzynowej w miejscowości Trutnov. Tu kupuję winiety na Czechy. W ostatnich latach 10-dniowa kosztowała 310 CZK w roku 2016 cena pozostała bez zmian.
Oczywiście można je nabyć jeszcze w Polsce np. w PZM Travel, ale zapłacicie drożej.
Mając winietę kupioną ruszamy w drogę. Ponieważ na miejscu chcemy być około 8 rano a pokonanie nocą niespełna 700 km zajmie nam około 9 godzin - ruszyliśmy o 23:00.
Do Brna droga się strasznie dłuży. Nie pociśniecie. Raz w górę raz w dół, dużo zakrętów. Dopiero gdy wskoczycie na E65 droga staje się przyjemnością. Następny przystanek to granica Czech i Słowacji.
Tu kolejna winieta na 40 minut jazdy po słowackiej D2. Ta 10 dniowa w roku 2015 kosztowała 10 euro a miesięczna 14 euro. Na rok 2016 ceny pozostają bez zmian. Zmianie jednak ulega forma winiety. Od 01.01.2016 będą to winiety elektroniczne które zastąpią tradycyjne naklejki.
Mimo, iż to tylko 80 km - radzę kupić. Przy wyjeździe ze Słowacji do Węgier przez kilka ostatnich lat stali z lornetkami policjanci i wyłapywali tych bez winietek.
Na granicy węgierskiej nabywamy ostatnie już winiety jeśli oczywiście chcemy poruszać się płatnymi drogami. Węgrzy od 2008 roku sprzedają je w wersji elektronicznej jako e-winiety czy jak wolicie e-matrice.
10-dniowa kosztuje 2975 HUF a miesięczna 4780 HUF.
Za nami Brno, Bratysława - robi się coraz widniej. Za chwilę będziemy na wysokości Győr. Tu na obwodnicy miasta skręcamy w prawo na jedną z dróg prowadzących na południe w kierunku Balatonu. Wybieramy więc drogę nr. 83, 82 lub 81 w zależności gdzie chcemy spędzić urlop. My preferujemy południowy brzeg Balatonu więc najczęściej wybieramy drogę 82 przez Veszprém, dalej do autostrady M7 i nią do celu czyli Balatonfenyves.
W zależności jaki rodzaj wypoczynku preferujemy udajemy się na północny bądź południowy brzeg Balatonu. Różnią się między sobą dość znacznie. Mimo iż obydwa brzegi łączy przeprawa promowa
pomiędzy Tihany a Szántód, a płynie się około 6 minut oraz w każdej chwili można przemieścić się na drugi brzeg statkami wycieczkowymi
to jednak warto wybrać świadomie miejsce na noclegi. Jak wspominałem różnic pomiędzy brzegami jest wiele.
Północny brzeg jest górzysty i opada gwałtownie więc woda stosunkowo blisko brzegu jest dość głęboka. Często wieją wiatry i powodują fale. Z tego powodu osoby nie potrafiące dobrze pływać oraz rodziny z małymi dziećmi tutaj raczej nie zagrzeją miejsca.

Niemal w każdym mieście jest port,
plaża i deptak a kwatery i centrum miast mieści się po drugiej stronie drogi na wzgórzu.
oraz malowniczych wzgórz pokrytych winnicami.
Północny brzeg jest droższy a najdrożej jest w Balatonfüred.
Natomiast południowy brzeg opada o wiele łagodniej. Woda nagrzewa się tu szybciej co stanowi raj dla pluskających się w niej dzieci.

Jeśli lubicie gwarne nocne życie - wybierzcie się do Siófoku, największego kurortu który ciągnie się 17 km wzdłuż brzegu.
My jednak wolimy spokój i taki odnaleźliśmy w małej miejscowości Balatonfenyves.
Jest sobota rano. Po dotarciu na miejsce czas na szukanie kwatery, ale o tym napiszę w innym wątku. Zapraszam do dalszej lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz